DZIEŃ PIERWSZEGO WYJAZDU - WIZJA BIWAKU


wędkarstwo oczami kobiety, blog szpilki na rybach
wędkarstwo oczami kobiety, blog szpilki na rybach

To był słoneczny, wiosenny i przyjemnie zapowiadający się dzień, do momentu kiedy zobaczyłam, że Tygrys szykuje Nas na rybną wycieczkę. Załamałam ręce na myśl jak szybko nadszedł czas mojej dramy. Pocieszył mnie informacją, że zabierze tylko jedną wędkę i nie będziemy tam siedzieć wieczności ⏱ Mimo to nie skakałam z radości...

Przygotowania do tej pierwszej wyprawy zajęły Nam trochę czasu organizacyjnego. Kicia jako odkrywca nieznanego świata nie miała pojęcia jak się ubrać, co jest przydatne i potrzebne na taki wyjazd. Tygrys natomiast po tak długiej przerwie wyszedł z wprawy pakowania wędek. W końcu nie jechał na łowy z Tatą, tylko ze swoją Kobietą, którą za wszelką cenę nie mógł zrazić do rybobrania, a zachęcić do dzielenia wspólnie czasu na świeżym powietrzu i rozwijania swojej nowej pasji.

Kiedy dotarliśmy do celu, mijając po drodze kilometry lasów, ujrzałam całkiem uroczo wyglądające miejsce. Woda, piasek, błękitne niebo, zieleń, kilkoro ludzi, cisza. Ciszę zakłóciłam ja, twierdząc, że ubrałam swoje ulubione białe adidasy, a mam dreptać po piachu do miejsca, w którym będziemy siedzieć. Przecież powinna być trawa! Mimo to posłusznie podreptałam. Przeszkody są po to by je pokonywać 😉 

Mieliśmy ze sobą jednorazowego grilla, porcje mięska, plastikową zastawę obiadową, plażowy ręcznik i wspomnianą jedną wędkę. A do kompletu białe robaki i puszkę kukurydzy.  Byliśmy zapakowani jak "Janusze" - w reklamówkę 😂 Obecnie wygląda to zupełnie inaczej, jesteśmy na wyższym poziomie. 

Do kija przymocowany był spławik. To kawałek drewnianego patyka z jaskrawą, neonową końcówką, który po zarzuceniu we wodę ma tam stać na baczność. Nad jej powierzchnią. Ale kiedy ryba złapie w pysk przynętę znika pod wodę i oznacza ta BRANIE. 

wędkarstwo oczami kobiety, blog szpilki na rybach

Mój pierwszy kontakt ze złowioną oczywiście nie przeze mnie rybą, płotką, płoteczką, to mała rybka, był dramatyczny. Wygrzewając się w słońcu na plażowym ręczniku, musiałam unieść w górę głowę, Tygrys chciał mi coś pokazać. To właśnie wtedy przed moimi oczami leżała ta mała, srebrna, śliska, obrzydliwa rybka z czerwonymi płetwami. Mój krzyk spłoszył, wbił w muł chyba wszystkie pływające w tamtych wodach ryby. A My, a raczej ja nie odzywałam się do końca wieczora. Tak długo musiałam się uspokajać. Tygrys wtedy nie miał pojęcia, że tak bardzo boje się wszelkich pająków, robaków jak i obślizgłych ryb.

Gdyby nie kilometry drogi dzielące mnie od domu wróciłabym pieszo. Jednak wytrwale siedziałam i obojętnie patrzyłam na kolejne wyławiane ryby. Kilka małych karpików, sprawiały Tygrysowi radość, a mnie przyprawiały o dodatkowe ciśnienie, że coś łowi i musimy tam siedzieć. W myślach miałam to, że nie polubiłam się z przyrodą i więcej razy nie zabierze mnie ze sobą. W tym wszystkim złym miałam chociaż przyjemność z grillowania, które udało się wyśmienicie. 

wędkarstwo oczami kobiety, blog szpilki na rybach

Wyjazd nie był zaliczony do udanych, a ja zniechęciłam się do takiej formy spędzania razem czasu.

Komentarze

  1. Zawsze liczy się dobre nastawienie ;)
    Każda kolejna może być lepsza od poprzedniej

    OdpowiedzUsuń
  2. Kazdy lubi co innego:0 Ja Cie rozumiem:)..tylko nie zniechęcaj sie tak szybko..czasem warto dac druga szansę:0

    OdpowiedzUsuń
  3. Mało mam osobiście wspólnego z łowieniem ryb, ale od wielu osób słyszałam, że to bardzo przyjemne i relaksujące zajęcie. Mój sąsiad namiętnie jeździ na ryby.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz